czwartek, 10 czerwca 2010

Historia kota bez ogona


Kilka tygodni temu w naszym obejściu na wsi zamieszkał KOT, a właściwie, jak się później okazało KOTKA  … bez ogona. Nie powiem, żeby mnie ten fakt ucieszył, z prostego powodu - w mieście mieszkają z nami już dwie kotki, jedna z nich jest chodzącą dobrocią, a druga przeciwnie, często jest agresywna i nie lubi innych zwierząt, co mieliśmy już okazję zaobserwować, jak przychodzili do nas znajomi z psem lub kotem.


Mijały dni i kotka zadomowiła się u nas na dobre, nie opuszczała podwórza, nocowała w garażu, który służy obecnie za pomieszczenie „socjalne” Pana Z. – kierownika całego zamieszania remontowego. Z. zrobił jej nawet dziurę w drzwiach, aby mogła swobodnie wchodzić i wychodzić, kiedy nas już nie ma. Mogła liczyć także na posiłki, i dużą porcję głaskania, co zapewne przyczyniło się do tego, że kotka … po prostu się do nas wprowadziła.
Popytaliśmy sąsiadów i okazało się, że to kotka jednego z nich, tylko, że pies, którego puszczają na noc z łańcucha odgryzł jej ogon i uciekła od nich (do nas).


Po jakimś czasie zaobserwowaliśmy fakt, iż kotka jakby trochę za dużo je, tyła i tyła…oczywiście nie z obżarstwa. W nocy z 15 na 16 maja urodziła 4 kocie maluszki. Kilka dni mieszkali jeszcze w garażu, ale pewnego dnia Z. zauważył, jak mama niesie w pyszczku małego kotka…po drabinie na poddasze w domu. Widocznie nie czuła się bezpiecznie w garażu. W każdym razie przenieśliśmy legowisko na górę, gdzie od tamtej pory maluszki wraz z mamą mieszkają. 

Tak wiec mamy na stanie: 2 koty w wynajętym mieszkaniu w mieście, 1 kotkę mamkę na wsi, która już zapewne z nami zostanie  (później będziemy się martwić o adaptację), oraz 4 śliczne kociaki, które z chęcią przekażemy w dobre ręce, oczywiście w momencie, jak już będą na to gotowe. Jeśli jest ktoś, kto chce przygarnąć pod swój dach kotka, bardzo proszę o kontakt. Dodam tylko, że są cudne :)



10 komentarzy:

  1. wiesz ja tak myślę ze te kociaki to tak na szczęscie na nowy początek:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Widzieliśmy bestię. Dała się nawet obłaskawić jednej z cioć Paproszka.

    A kociaki...gdybyśmy tylko mieszkali gdzieś na stałe... .

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, cudne te kociaczki i od razu bym jednego wziela... ale niestety moj remont i ciagle rozjazdy nie pozwalaja jeszcze! Ale jak juz sie na wsi zadomowie to bede miala pelno kociakow i psow, bo nie wyobrazam sobie bez nich zycia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tak jak Miuu uważam że to na szczęście :) Skoro KOT stwierdził że to szczęśliwy i bezpieczny dom ? :) W końcu koty wiedzą najlepiej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to się stało, że wcześniej nie znalazłam Twojego bloga - nie wiem! Ale cieszę się, że tu dotarłam, bo uwielbiam takie klimaty. W adopcji kotków chętnie pomogę - jak już wybije godzina "zero" mogę zredagować ogłoszenia i pozamieszczać w internecie na portalach zwierzęcych i ogłoszeniowych ( wiesz, my wyadoptowaliśmy już ponad setkę kocich sierotek, więc mamy pewne doświadczenie w tej kwestii...)
    Pozdrawiamy Serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Miuu, Sarenzir - chciałabym żebyście miały racje!
    Ził - kotka reaguje na podjeżdżające samochody, zawsze nas wita jak podjeżdżamy, kochana jest. Szkoda, że nie możecie wziąć kociaczka! Ale może kiedyś?
    Amelia - na Ciebie też przyjdzie czas :) wieś = dużo zwierzaczków;
    Asia i Wojtek - jeśli lokalnie nie uda nam się oddać kotków do dobrych domów, to na pewno poproszę Was o pomoc. Ale super, ze pomogliście tylu zwierzaczkom znaleźć swoje domki, kochani jesteście :)

    Ps. Kotki rosną jak na drożdżach, umieściliśmy je w wielkiej wannie, ale one już próbują się wydostać. Trochę się obawiam, że coś im się może stać, teraz są na poddaszu, a jak wyjdą z wanny? Poradzą sobie? Ich mamka na dół schodzi po drabinie, a one? Nawet, jak ona je zniesie, to nasze siedlisko nie jest ogrodzone, sąsiedzi na noc puszczają psy, które maja jakieś wyjście ze swojej posesji i chodzą po naszym podwórku - ten pies, co odgryzł kotce ogon - też! Jak je ochronić?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciężko ochronić wolno żyjące koty, a w klatce tez ich nie zamkniesz bo to dla nich nieszczęście - pozostaje jedynie nadzieja że mama kotka ma na tyle sprytu że nauczy swoje dzieci przetrwać. Kociaki można odseparować od mamy już jak maja 10 tygodni, optymalnie 12 , ale jak nie jesteście tam na stałe to po prostu trzeba trzymać kciuki za całą rodzinę. One sobie świetnie poradzą i ze strychem i z drabiną - a fakt ze mogą buszować po domu nie od razu na podwórku tylko zwiększa ich szanse :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Serenzir ma rację. Koty wolnobytujące trudno zabezpieczyć. Musiałabyś z nimi być. Maluchy zostawić zamknięte w pomieszczeniu, a mamuśkę wypuszczać. Ja jak biorę na wychowanie kocięta - wychowuję je w domu ( właściwie Ewa je wychowuje, bo u niej w pokoju jest kocie przedszkole ). Przebywając w domu socjalizują się z ludźmi i psami, uczą kontaktów z człowiekiem, uczą się korzystać z kuwety - zwiększają się ich szanse na adopcje. Kotki półdzikie zawsze jest bardzo trudno wyadoptować, bo potrzebują specyficznych domów i bardzo cierpliwych właścicieli.

    OdpowiedzUsuń
  9. Sarenzir, Asia i Wojtek - dziękuję! Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń