środa, 29 grudnia 2010

Remont, czyli co się działo w marcu 2010


Przy tak obfitej aktywności blogowej, jak moja, działaniami remontowymi trwającymi nieprzerwanie, a także wszystkimi czynnościami niezbędnymi do życia, o których ten blog nie traktuje (jeszcze), wpisy najbliższe mogą być chaotyczne. 

Znalazłam krótką notkę jeszcze z lutego, którą chcę przekazać potomnym, bez wątpienia  jest ona autorstwa M. Mi takie cuda się nie zdarzają. Przytoczę w całości: "dzisiaj, tj. 11.02.2010 na łące za domem widziałem kilkadziesiąt łani i jeleni, ok. 70-80".

Skoro tak sobie uzupełniam wpisy, to dodam, to co mi umknęło, a teraz gdzieś w stosie notatek zostało odnalezione:
- w styczniu sklamrowaliśmy dom;
- wykuliśmy też trzy okna w kuchni, czyli wracamy do pierwowzoru, poprzedni właściciele zamurowali dwa  zostawiając jedno duże, nam zdecydowanie odpowiada opcja z trzema oknami. Wiem, wiem, dla wielu to niepraktyczne rozwiązanie, ale co obserwuję ostatnio u siebie i dobrze mi z tym: nie porywam się na praktyczne rozwiązania (gdyby tak było pewnie  nie porwałabym się na remont).
Słowo wyjaśnienia, skąd ten mały sarkazm: dziennik budowy\remontu chciałam założyć na ogólnopolskim forum budowlanym, ale zostałam skutecznie zniechęcona przez komentarze, co niektórych znawców tematu, których to najczęstsza odpowiedź w sprawie starych domów była: zburzyć, zrównać z ziemią itd, dodam tylko, że pytania zadawane były w dziale przebudowy i remonty. Postanowiłam więc stworzyć sobie małą, wirtualną przestrzeń remontową, stąd też ten blog :)

Pokrótce opiszę, co udało nam się zrobić w marcu - przyznać muszę, że dużo wnioskuję ze zdjęć, gdyż notatki nasze jakieś takie ubogie. M. miałby pewnie wiele więcej do powiedzenia w tym zakresie, ale wolę nie czekać na jego relację - nie wiem czy wówczas udałoby mi się popełnić ten wpis w tym roku. Relację M. spiszę i na pewno nie raz tu przedstawię, wtedy obraz remontu będzie pełniejszy i bardziej fachowy.

10.03.2010 przyjechała długo oczekiwana przydomowa oczyszczalnia ścieków, nasza wieś nie dorobiła się jeszcze kanalizacji i wodociągów (gazu też nie ma, ale ten nam akurat nie potrzebny), nie ma też  na najbliższe pięciolecie planów podłączenia tychże, więc postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce (nie dosłownie!) i zafundować sobie rozwiązania indywidualne (tak brzmi zdecydowanie lepiej, niż gdybym napisała: nie mieliśmy innego wyjścia). O studni głębinowej już pisałam, wodę mamy na 27 metrze,  teraz założyliśmy tylko odpowiednie betonowe kręgi i przyszła kolej na oczyszczalnię, zdecydowaliśmy się na kompaktową oczyszczalnię biologiczną typu ZBF-5c, cokolwiek to znaczy :) Jest to chyba optymalne rozwiązanie. Ucieszyłam się, czytając instrukcję, że użytkując ją (tę oczyszczalnię) należy ograniczyć używanie środków chemicznych, zwłaszcza bakteriobójczych, i dobrze,  będziemy mieć zdrowe warzywa z własnego ogródka, bez Domestosa  :) Są ponoć takie cudeńka  -  pożyteczne mikroorganizmy, ale nie mam jeszcze rzetelnej wiedzy w tym zakresie,  tylko zasłyszaną, jak uzupełnię braki, to się podzielę!





Następne prace były przy ogrodzeniu, niestety stary płot nie przetrwał zimy, mam nadzieję, że z elementów, które ocalały uda się zrobić ogrodzenie dla warzywniaka, już widzę, jak na tych starych, pozieleniałych sztachetach poukładam gliniane garnki!


Poniżej nasz Fachowiec, pan Zbyszek (mam nadzieję, że nie obrazi się za upublicznienie wizerunku, pewnie nie - te zapiski są tajemnicą poliszynela), jego wiedza i ponad czterdziestoletnie doświadczenie są bezcenne. Może Pan Zbyszek nie pracuje szybko, ale za to, to co robi, robi raz - nie ma poprawek :) Nie bez znaczenia jest też fakt, że jego najczęstsze prace to "remonty konserwatorskie", widzieliśmy nie jeden i co tu kryć, nie możemy się doczekać efektu końcowego. Jeszcze nadmienię, że do tego - to prawdziwy zdun, który osiągną w swoim zawodzie mistrzostwo.


W zapiskach mam notkę, że z pobliskiego tartaku przywieziono nam deski na podbitkę:



I jeszcze tylko kilka ujęć okolicy, po różnorodności  wnioskuję, że nie wypuszczaliśmy się na długie spacery :


 



Na  zdjęciu poniżej jest chyba biały koziołek, możliwe to, czy aparat kłamie?


Na koniec pierwsza oznaka wiosny, niestety tej, co już za nami. Nam pozostaje cieszyć się piękną zimną :)