"Nasza" wieś na pocztówce z lat 20. Źródło zdjęcia |
W lipcu pozwoliliśmy sobie na kilkudniowy odpoczynek i udaliśmy się do ukochanego przez nas Krakowa.
Przydałby się teraz taki weekend, oj przydał :)
A w tym czasie ... Po dobrym doświadczeniu z firmą budowlaną o szerokim profilu, która nam założyła rynny, stwierdziliśmy, że skoro Pan Zbyszek robi lukarny i potrzebuje na to dużo czasu, to zaangażujemy tę samą firmę do wykonania ocieplenia. Mimo, że nasze mury są bardzo grube, postanowiliśmy ocieplić dom z zewnątrz wełną mineralną, aby w przyszłości zaoszczędzić na kosztach ogrzewania. Tylko, że pracownicy tejże firmy okazali się na tyle nieodpowiedzialni, że podczas pracy na rusztowaniu (!) stracili kontrolę nad wypitym alkoholem (pominę szczegóły) i Pan Zbyszek wyprosił ich z budowy. Szef firmy budowlanej wysłał do nas zmienników, którzy okazali się partaczami i skończyło się na tym, że chcąc nie chcąc Pan Zbyszek był zmuszony po nich poprawiać (ubrudzony klejem dach i o ironio! założone wcześniej rynny - to efekt uboczny ich pracy). Tak więc nie oszczędziliśmy, ani czasu, ani pieniędzy (wręcz przeciwnie), a dodatkowo straciliśmy trochę nerwów ... i zyskaliśmy pewność, że nie chcemy już żadnych "firm" na naszym terenie, uf!
Dokumentacja zdjęciowa:
Widać zamocowane już słupy ogrodzeniowe |
Lukarny powoli wyłaniają się z dachu:
A tu już zdjęcia z "ogródka":
U nas dziś pada śnieg, mimo to życzę Wam dużo słońca (także, a może przede wszystkim tego wewnętrznego)!
ten dom zaczyna coraz intensywniej upominać się o uznanie :) ... nryła jak dla mnie wymarzona ... miejsce bez konkurencji ... uśmiech na wieść o każdym kolejnym etapie długo nie schodzi z twarzy ... i wreszcie tak miło jest widzieć, że choć nie bez stresu i okupione ciężką pracą ... marzenia się realizują :) .... pozdrawiam z deszczowych Kielce i subtelnie napominam:), że owe Kielce tylko 100 km od Krakowa :) ... a kawka zawsze czeka na gości :) ... pozdrawiam Iza
OdpowiedzUsuńLukarny, ach lukarny! Moje marzenie jeszcze niespełnione... Uwielbiam do was zaglądać, bo mi motywacja remontowa wzrasta;-)))
OdpowiedzUsuńJaki opatulony dom, mówią u nas, że będzie ciepło "jak w bańce", a lukarny - dziadek Skrzypek nazywał "kukułkami", najlepszy fachman od dachów w okolicy.
OdpowiedzUsuńNormalnie zaimponowałaś mi swoją czyściutką, wypieloną działką, a jaki super-płot z patyków, czy to fasolka szparagowa? Pięknieje u Ciebie, Anando, z każdym postem.
A śnieg ma padać u nas jutro, pozdrawiam serdecznie.
U nas lukarny to "kukawki". A słońce się przyda i pogoda ducha bo wkraczam niedługo na ścieżkę budowlaną;]
OdpowiedzUsuńOj pięknieje Wam ten dom, że hej, a ja najbardziej zazdroszczę Ci warzywnika, pięknie wszystko rośnie, duże miałaś plony fasolki - bo to chyba fasolka prawda?
OdpowiedzUsuńod razu bym ruszyła z remontem, gdy widzę takie postępy!:)
OdpowiedzUsuńDom już pięknie wygląda, szkoda że taka kiepska ekipa się Wam przytrafiła. Ja musze powiedzieć, że jestem pod wrażeniem tej która teraz u nas pracuje. Nie piją, nie palą, nie przeklinaja i zap.. czyli pracuja że hej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Anula z Chaty
Łożeszty ideale:)) Cycuś malinka... a szparagowa żółta i wąska?;)
OdpowiedzUsuńPrzegladnelam wszystko...od poczatku do konca...piekny blog !!! :)
OdpowiedzUsuńZ nadchodzącego czerwca życzymy sobie (i Wam, rzecz jasna) reportażu o przeprowadzce!
OdpowiedzUsuńChyba po okolicy niesie się szum i świst - tak u Was sprawy remontowe pędzą! Wielkie gratulacje!
OdpowiedzUsuńI ogródek jest. Nie zjedzony przez kozy ...:)
W Krakowie nazywaliśmy lukarny, jaskółkami. A tutaj słyszałam o kaferkach.
Pozdrawiam i niech się dalej tak dobrze dzieje!
Ja, Anando tez mam dosyc firm i juz nigdy takowyc nie wezme. Oj, przeszlam z nimi nie malo i poslalam ich wszystkich do diabla! Wasz p. Zbyszek do pozazdroszczenia. Domek cudnie sie prezentuje. A czym obkladaliscie na zewnatrz? Nie moge sie jakos dopatrzyc?
OdpowiedzUsuńOgrodek i warzywka... ech, marzenie.
Az nabieram ochoty do dzialania, gdy na Wasze postepy patrze.
Pozdrawiam i niech sie mury pna do gory! Usciski.
Oj! Aż się chce samemu do roboty popędzić! Nawet słuchając o kłopotach z firmą i tak mamy wrażenie, że u Was wszystko jak w zegarku: miarowo, planowo, w dobrym tempie tik-tak tik-tak tik-tak.
OdpowiedzUsuńCzapki z głów!
Pzdr.
Konstancjo - Twoja propozycja brzmi bardzo kusząco :)Oby się zrealizowała...
OdpowiedzUsuńAsiu i Wojtku - my mamy podobne odczucia zaglądając do Was :)
Mario z Pogórza Przemyskiego - ten ogródek to nie zawsze taki wypielony był ;) ale biorąc pod uwagę fakt, że działałam w nim tylko w weekendy - to i tak było dobrze. A swoją drogą to nie przypuszczałam, że da mi on tyle frajdy... aż nie mogę się doczekać na nowy sezon!
folkmyself - będziemy Ci kibicować z całych sił :)
jolu - to był mój pierwszy warzywniak i chodziłam "cała dumna", że coś w nim w ogóle zechciało rosnąć, a fasolka faktycznie obrodziła i to bardzo, zbieraliśmy ją cały sezon i obyło się bez kupnej :)
OLQA - :):) :)
Anula - w całym tym doświadczeniu zrozumieliśmy, że nasz Pan Zbyszek nie pracuje może w zawrotnym tempie, ale ma tak dużą wiedzę i pasję do pracy, że z radością wyleczyliśmy się z innych ekip i polegamy na nim całkowicie :)
lambi - ideale? i kto to mówi? :):):)
A fasolka, a jakże żółta i wąska, choć zagonek z zieloną też był :)
zuzamoll - bardzo dziękuję za wizytę u nas i tak miłe słowa :)
ZiŁ - a ja życzę sobie żeby Wasze słowa stały się rzeczywistością :)
M. - bardzo dziękuję. Kóz (jeszcze)nie mamy, ale w warzywniaku miałam plagę ślimaków (tych bez domków). Co ja się ich nawynosiłam...
amelio - dom ociepliliśmy z zewnątrz wełną mineralną i powiem Ci, to co udało nam się ustalić w tej materii: albo wełna mineralna (lub coś co jest "przepuszczalne") albo nie ocieplać w ogóle, a już na pewno styropian nie zdaje egzaminów przy starych murach. Jak na razie jesteśmy bardzo zadowoleni, dom wewnątrz zachował swój spceyficzny mikroklimat nadal latem jest przyjemnie chłodny i nie ma efektu "termosu" :)
Go i Rado Barłowscy - oj miłe co piszecie, ale wierzcie nam, że w rzeczywistości to istny "cyrk na kółkach" - sami jesteśmy pod wrażeniem, że on cały czas jedzie :)
Serdecznie pozdrawiamy :)
Jak czytam o waszym remoncie to mi się wydaje bardziej wyraźnie, że też kiedyś się przeprowadzę ;) Ogródek- marzenie, cud miód!
OdpowiedzUsuńZnowu mnie przyprawiacie o zazdrosne westchnienia;)
OdpowiedzUsuńWarzywny ogródek - cudo! Ech, muszę sobie taki płotek sprawić, przynajmniej w części działki, coby mi kury od sąsiadów nie właziły w grządki. Bo o ogrodzeniu całej działki to na razie nie ma co marzyć, a ziołowo-warzywny zakątek mam zamiar w końcu "mieć";) Pozdrawiam ciepło:)
Lubię podglądać, jak inni realizują rzeczy, pozostające w sferze moich marzeń :) Kibicuję i z radością będę zaglądać, by duszę nakarmić :)
OdpowiedzUsuńAnando, no wlasnie to samo mysle o styropianie. A powiedz jeszcze czym ta welne mocowaliscie, czy kleiliscie, bo szczerze mowiac nigdy nie slyszalam aby ktos ocieplal welna, wszyscy styropianem.
OdpowiedzUsuńA ja chce polozyc na gole mury tylko tynk,styropian w zadnym wypadku. Ale wszyscy kreca glowami, ze bedzie zimno. W srodku tynk gliniany. Czy faktycznie bedzie zimno?
Oj, plotek cudo, tez taki zrobie. Usciski.
Remonty dopiero przede mną ale tutaj widzę praca wre :) na pewno efekt końcowy będzie zapierał dech w piersi :) Będę zaglądać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sarenzir - w takim razie przeprowadzki Ci życzymy :)
OdpowiedzUsuńSunsette - ten płotek to M. chce mi rozebrać, bo on jest tylko w części, ja tam jestem za rekonstrukcją tylko nie wiem, czy nam materiału wystarczy :)
gocha - cieszę się, że u nas zagościłaś i trzymam kciuki za realizację Twoich marzeń :)
amelio10 - wełna mineralna mocowana jest na klej wysokoparoprzepuszczalny i kołki, szczegóły napiszę Ci w mailu :)
Gevillo - witam Cię serdecznie w gronie "remontujących" i dziękuję za wizytę :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAle masz świetny ogródek warzywny! Taki prawdziwy, wiejski, naturalny! Też chcę taki :D A dom no rośnie w oczach, a wraz z nim rosną serca :)
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowiania
Anando, troszkę mnie zawstydziłaś ;-) ale i bardzo zachwyciłaś, domem i jego - Waszą - historią ;-))
OdpowiedzUsuńMyślę, że akurat jest czas do Górzyńca, krokusy kwitną tam na początku kwietnia ;-))
A może będę, za jakiś czas, Twoją sąsiadką? ;-))
Ściskam!
Aradhel - jak mi się uda, w tym roku powiększę warzywniak, sprawia mi dużo frajdy praca w nim, szkoda tylko, że wokół niego niekończący się bałagan remontowy panuje :)
OdpowiedzUsuńInkwizycjo - Ty moją sąsiadką? Świetna wiadomość! Zdradź proszę, w które rejony chcecie się sprowadzić?
Jeśli chodzi o krokusy, to mam nadzieję, że w sobotę uda nam się je zobaczyć, choć słyszałam, że odkąd postawili ogrodzenie jest ich coraz mniej...a i ponoć w Szklarskiej Porębie przed "zakrętem śmierci" też jest duża polana z krokusami :)
po pierwsze szacun za segregację :-), po drugie ... cholera czemu tyle partaczy jest na tym świecie, po trzecie ... sami jesteśmy na totalnym początku takiej drogi i budowa jeszcze długo przed nami a ja wiem, że wybór ekipy budowlanej już podświadomie spędza mi sen z powiek. W każdym razie oby następne doświadczenia były już o niebo lepsze. Wiosenne pozdrowienia z kwitnącej niemieckiej wsi.
OdpowiedzUsuńnaszapolana - segregacją to nas zaskoczyli, plus dla gminy, w mieście (niegdyś wojewódzkim), gdzie jeszcze mieszkam, nie ma możliwości segregacji (nie licząc plastiku). Życzę Wam żebyście trafili na porządną ekipę, kibicuję i pozdrawiam także wiosennie :):)
OdpowiedzUsuńStare domy to to, co lubię najbardziej. Nie mogę się doczekać, aż w moim poczynione zostaną takie postępy! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń